sobota, 10 sierpnia 2013

Recenzja farby Londa -odcień czarny, oraz przemyślenia dotyczące pielęgnacji włosów :)

Wakacje mijają dość szybko, a ja ze swoją włosową pielęgnacją zapuściłam się wręcz maksymalnie. Zamiast dbać sumiennie o zniszczone ( a odzyskujące blask, i nawilżenie) sianko, ja podniszczyłam je jeszcze bardziej. Zachciało mi się ombre, choć miał być powrót do naturalnych. Przy czym ombre wyszło nie jak chciałam. Zamiast ładnego blondu kontrastującego z jasnym brązem pojawił się rudy. I skończyło się na farbowaniu czarną Londą. Swoją drogą nie polecam tej farby, jest straszna! Na szybko wklejam moją recenzję z wizaż.pl:
  • Okropna konsystencja!
  • Farbę kupiłam, ponieważ koleżanka z klasy mówiła mi, że kolor jest po niej bardzo długo trwały. Czy tak jest zapewne się nie dowiem, jednak mogę stwierdzić dwa stanowcze minusy:
    -Konsystencja mieszanki jest okropna! Spływała mi z włosów, tym samym brudząc wszystko, zaczynając od uszu, szyi, a kończąc na (niestety) szafce z kosmetykami. Nawet gęsta odżywka dodana do mieszanki nie pomogła... A muszę dodać, że wcześniej kładłam na szyję, twarz, ramiona bardzo grubą warstwę tłustego kremu, co i tak nie pomogło przy zmywaniu farby z tych części ciała. Pomógł dopiero peeling z Lirene + tonik z Ziai i zmywacz do paznokci z ekstraktem z cytryny.
    -Kolejnym minusem są rękawiczki dołączone do farby...nie wiem, czy tylko ja miałam jakieś beznadziejne, czy naprawdę takie są, jednak ,gdy zaczęłam nakładanie farby zauważyłam niepokojący siny kolor na paznokciach, szybko zdjęłam rękawiczki po czym okazało się, że są słabe i dziurawe (nigdy wcześniej problemu z rękawiczkami nie miałam)
    oprócz tych dwóch minusów mogę dodać jeszcze jeden, mianowicie tubka. Bardzo ciężko wyciskało mi się krem koloryzujący...ale może to być uprzedzenie do takich tubek 

    A teraz kolej na plusy:
    -Farbę musiałam zmywać po 10 minutach...gdyż mama wyganiała mnie z łazienki, a wiem, że jak weszłaby do niej to wyszłaby za godzinę, na co nie mogłam pozwolić sobie przy moich bardzo zniszczonych włosach. A kolor...wyszedł całkiem nieźle  Dziewczyny mówią, że sztucznie, a mi się podoba, włosy niesamowicie się błyszczą!
    -Kolejnym plusem jest niewątpliwie to ,że farba nie podsuszyła mi włosów...choć może to zasługa dodanej do niej dodatkowej odżywki.
    - I ostatni plus... Dołączona odżywka rzekomo przedłużająca kolor, odcień...przy nakładaniu miękkości włosów nie wyczuwałam, ale po zmyciu włosy były dość miękkie, średnio nawilżone. Efekt powalający co prawda nie był, ale dużo lepszy od innych odżywek ,które miałam ^^

    Czy zdecyduje się na ponowny zakup? Mimo plusów, konsystencja mieszanki stanowczo odstrasza...Z pół godziny męczyłam się nad zmyciem farby z uszu, szyi... i dłoni, ponieważ przez całą rękawiczkę mieszanka ściekała...więc mimo pozytywów, nie kupię ponownie. A więc nie odradzam, nie polecam. Według mnie każdy powinien spróbować i sam zobaczyć, czy się opłaca. Co do trwałości koloru się nie wypowiem, trzymałam farbę tylko 10 minut, więc sądzę, że kolor szybko się spłuka, ale efekt od razu po zadowolił mnie wystarczająco ^^ Jeśli ktoś zamierza wypróbować farbę polecam inne rękawiczki...ja wzięłam z farby mamy i one już były ok, oraz wielką ostrożność przez konsystencję 

    Używam tego produktu od: dziś
    Ilość zużytych opakowań: jedno

    Oceniono na 3.00 na 5 gwiazdek.

  • Kupiłabyś ten produkt ponownie? Nie
  • Obecnie moje włosy nie są w najlepszym stanie. A czeka je kolejne farbowanie przed rokiem szkolnym, na paloną kawę z Marionu. Jakoś zawsze wracam do tej farby :) Rozleniwiłam się i nie pamiętam kiedy ostatnio kładłam na włosy maskę, czy olej. Przez pewien czas miałam sporo teorii i rozmyślań na temat słynnych włosomaniaczkowych akcji. Czytałam bloga blond bunny, i wiele ,wiele innych. W tym anwen, BHC. Dużo podzielonych opinii, komentarzy pod ich postami. I z tego wszystkiego jak zarówno ze swoich obserwacji (Ameryki zapewne nie odkryłam xD) wywnioskowałam tylko tyle, że najważniejszy jest umiar :) Ani przesadna dbałość, ani zbyt wielki minimalizm :) A przynajmniej w moim przypadku sprawdza się to lepiej. Ponieważ był czas, kiedy nałogowo kładłam 3 razy w tygodniu oleje na włosy, na całą noc, a także 2 razy maseczki, prócz tego myłam włosy metodą omo (co dwa dni), czasem nawet samą odżywką...przeważnie były to Isanki, i Joanny Naturie. Jak się potem okazało, moje włosy zamiast odżyć, i stawać się coraz to ładniejsze, zdrowsze, stawały się tłuste, zbite w strąki, przyklapnięte, i o dziwo suche. Wręcz przesuszone, gdzie wcześniej nawilżenie włosów było dobre. Pojawiało się pytanie, ale jak to?! Przecież ja o nie tak dbam, co robię nie tak? I metodą prób, oraz błędów doszłam do przyczyny...mianowicie moje włosy okropnie reagowały na isopropyl alcohol, który w odżywkach służących mi do omo występował jak dla mnie w za dużych ilościach. Od razu zaczęłam sprawdzać składy wszystkich swoich odżywek (a miałam ich pokaźną ilość) i z niechęcią prawie wszystkie byłam zmuszona oddać mamie. Odstawiłam na jakiś czas odżywki, po myciu pryskałam włosy odżywką w sprayu bez alkoholu, i ...o dziwo, włosy zaczęły mieć się lepiej. Przystopowałam też z olejowaniem, i ciągłym myciem. Starałam się myć co dwa dni. W przedłużaniu świeżości pomagała mi woda brzozowa, a jak było gorzej, to brałam grzywkę, i przednią część głowy myłam w umywalce szamponem, aby nie męczyć włosów na długości. Teraz z kolei zapuściłam się z pielęgnacją, i moje włosy też dobrze nie wyglądają. Wniosek jak powyżej? Ani nadmierna dbałość, ani zbytni minimalizm, bo póki co jedyne co kładę na włosy prócz oczywistości jaką jest szampon, to odżywka jaka wpadnie mi w dłonie. Np dziś był szampon Nivea Diamond Gloss, i odżywka elseve total repair 5 (wiem, reklamowane kosmetyki itd, ale ja się ich nie boję, podobnie jak slsów, i silikonów, wszystko jest dla ludzi, nie dajmy się zwariować :D) O wcierkach mowy nie ma, gdyż ostatnio ogarnął mnie tak niesamowity leń, że ciężko , po prostu ciężko, ale zamierzam próbować nową wersję Jantara, która już na mnie czeka. Z tego wychodzi jedno. Że obiecuje poprawę w pielęgnacji, i prowadzenie dziennika. Na razie zamierzam wykończyć szampon Nivei, a potem zobaczy się, ponieważ czytając powyżej wymienione blogi, uznałam, że to co jednemu pasuje, drugiemu niekoniecznie się sprawdzi. I jeszcze jedno, widziałam jakieś waśni i spory w sferze blogowej. Uważam ,że to niepotrzebne, naprawdę. Według mnie zarówno blond bunny, jak i anwen, oraz BHC i wiele innych blogerek są wspaniałe, i widać, że kochają to, o czym piszą, a że nie każdemu pasują ich metody, pomysły ,czy to co piszą? Nie każdemu musi pasować. Ja nie wszystko biorę sobie do serca, i do wielu metod pielęgnacji podchodzę z dystansem :) Tyle chciałam napisać. Przepraszam za chaos we wpisie, ale... gdzieś trzeba było spisać to co w głowie siedzi :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz